Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

FELIETON: Credit rating a sprawa polska

Leszek Dziawgo*
Co jakiś czas słyszymy o ratingu dla Polski. Przejmować się czy nie i co to w ogóle jest?

W bardzo dużym uproszczeniu credit rating to ocena i klasyfikacja ryzyka finansowego, czyli w co można jako tako bezpiecznie inwestować, a w co nie inwestować. Każdy, kto inwestuje, czy jest to osoba fizyczna – przykładowy Kowalski, czy też instytucja (np. przedsiębiorstwo, bank, fundusz), chce wiedzieć, czy zainwestowane pieniądze są bezpieczne. W skali globalnej wobec setek tysięcy podmiotów oferujących bardzo różne produkty finansowe to jest poważny, rzeczywisty problem.

A, B, C i D
Kto nam zatem odpowie na te podstawowe pytanie - inwestować, czy nie? Kto nam doradzi? Na międzynarodowym rynku finansowym działają instytucje wyspecjalizowane w kwestii ryzyka finansowego. To one odpowiadają na pytanie czy inwestować. Są to właśnie agencje credit ratingu. Jest ich na świecie kilkaset, ale tylko 3 są najważniejsze: Standard & Poor’s, Moody’s oraz Fitch.

W celu określenia stopnia ryzyka finansowego stosują dość prosty kod: A, B, C i D. Ocena A oznacza wysokie bezpieczeństwo inwestowania. Natomiast uzyskanie potrójnego A (AAA) jest oceną najwyższą (ale także taka ocena nie daje pewności absolutnej!). Z kolei D jest oceną najniższą i oznacza wysokie ryzyko bankructwa.

Podkreślam, że ocena nie jest gwarancją, a jedynie tylko opinią. Agencje credit ratingu nie ponoszą przy tym za swoje opinie żadnej odpowiedzialności. Agencje te nie są też nieomylne. Głośne wpadki z oceną Enronu (bankrut – 2001) czy też z bankiem Lehman Brothers (bankrut – 2008) wyczuliły inwestorów na ryzyko błędu oceny credit ratingu. Jednak w większości przypadków oceny są dość trafne i dlatego raczej respektowane na rynku finansowym.

Agencje credit ratingu oceniają ryzyko inwestowania w banki, przedsiębiorstwa, ale także i w państwa. Co to oznacza dla Polski? Jeżeli nasz kraj pozyskuje pieniądze na wydatki budżetowe poprzez emisję obligacji zagranicznych (a to już ok. 35 proc. finansowania naszego długu publicznego), to w przypadku obniżenia oceny polski rząd będzie musiał podnieść oprocentowanie nowych – polskich obligacji zagranicznych.

Tak więc zapłacimy za obsługę naszego długu więcej, a i chętnych inwestorów – z uwagi na ryzyko trudniej będzie znaleźć.

Ogólnie czy osobiście
Czy credit rating to jakaś tam sprawa ogólna czy jednak może także i trochę osobista? Oczywiście mechanizm obligacji nie każdego może interesować osobiście. Jednak niższa ocena może spowodować także obniżenie kursu złotówki, a skutki tego mogą być już odczuwalne dla bardzo wielu i to bardzo osobiście (droższe wyjazdy zagraniczne, benzyna i inne towary importowane, a także kredyty nominowane w obcej walucie).

W ten oto sposób „wielki świat” może dotknąć każdego.
Niektórzy twierdzą, że agencje mają zbyt duży wpływ na rynki finansowe. Coś w tym jest. Jednak akceptujemy je, ponieważ pełnią rolę kontrolera jakości finansowej banków, przedsiębiorstw, miast i państw. Może takich strażników powinno być nawet więcej, ale za to w sprawach bliskich obywatelom, którzy korzystają na co dzień z produktów finansowych. Może wtedy nie byłoby afery Amber Gold albo kredytów frankowych? Taka agencja mogłaby przecież ostrzec klientów prostym komunikatem np. „Amber Gold – uważaj! Ocena D!”.

*prof. Leszek Dziawgo

jest szefem Katedry Zarządzania Finansami na Wydziale Nauk Ekonomicznych UMK, a także członkiem Prezydium Komitetu Nauk o Finansach PAN.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera